Wdzięczność i Patriotyzm, czyli ,,Ten Rzeczy Niepokój”

W tak wielkim zabieganiu, w jakim znajduje się współczesny człowiek ciężko jest się zatrzymać. Pochylić nad historią i wrócić do tego, co minęło bezpowrotnie. Zapominamy, że do kształtowania dobrej teraźniejszości niezbędna jest znajomość przeszłości. Dlatego uważam, że spektakl ,,Ten rzeczy niepokój” jest nam niezwykle potrzebny. Stanowi dobry początek do stwarzania pięknego tu i teraz.

Do Czarnej Sali Akademii Sztuki w Szczecinie wchodziłam z wielkimi oczekiwaniami. Już kilka lat wcześniej oglądałam nagranie spektaklu na kanale YouTube i nie ukrywam, że dzięki niemu zaczęłam swoją przygodę z teatrem już  ,,na poważniej”. Aktorzy zachwycili mnie swoją wrażliwością, a każdy tekst, każde wypowiedziane zdanie zapadło mi w pamięci. Poprzeczka jaką zawiesiłam dla nowej obsady była wysoka i nie wiedziałam, że będzie można do niej doskoczyć w tak pięknym stylu. Generalnie nowe odsłony mają to do siebie, że chce się je nieustannie porównywać do pierwowzoru. Osobiście analizuję każdy szczegół i przymierzam do poprzedniej wersji. W tym wypadku było zupełnie inaczej. Odkąd aktorzy weszli, a raczej wpadli na scenę rozmawiając ze sobą żywiołowo, wciągnęli mnie do lata 1944. roku. Rozmawiając i przekrzykując się wzajemnie przenieśli mnie do miejsca, w którym czuć nadzieję, strach, entuzjazm i obawę jednocześnie. Przestała być ważna zmiana obsady, nie liczyło się dla mnie to, że przyszłam mając z tylu głowy  zamiar napisania recenzji. Ważna była tylko historia. I o to właśnie chodziło.

W czasach gimnazjum i liceum interesowałam się historią Polski XX wieku, które to zainteresowanie zostało mi wpojone przez mojego dziadka. Poznając dzieje ojczyzny wyjątkowo  poruszył mnie okres  powstania warszawskiego. Zaczęłam dużo czytać, odkrywać i zdobywać wiedzę na ten temat. Jednak nigdy szczególnie  nie zagłębiałam się w wiadomości dotyczące ludności cywilnej, czego pożałowałam z całego serca. Ciężko czytało się o statystykach dotyczących zabitych, ale jeszcze ciężej było mi wejść w ich historie podczas spektaklu. Dla mnie, żyjącej w wolnej Polsce łatwo jest wychwalać bohaterstwo walczących i krytycznie patrzeć na biernych ludzi. ,,Ten rzeczy niepokój” dobitnie uzmysłowił mi, że łatwo jest oceniać nieobecnym. Oburzenie  jest proste dla człowieka wolnego, który nie był w podobnej sytuacji. Możliwe, że losy cywilów wpłynęły na mój odbiór całości przez to, że siedziałam na widowni po lewej stronie . Wbrew pozorom miało to ogromne znaczenie. Na początku spektaklu, po zagorzałej dyskusji scena podzieliła się na dwie części: po stronie prawej ulokowali się powstańcy z biało-czerwonymi opaskami na rękach, a po drugiej — aktorzy grający ludność cywilną. Było to nie tylko oddzielenie  ludzi pełniących różne funkcje, ale również ludzi czujących inaczej. Po lewej stronie kumulowały się obawa, strach, smutek i złość. Po tej stronie było wiele niezrozumienia i bólu. Tutaj znajdowali się Ci, o których emocjach w ogóle nie miałam pojęcia. Którzy wydawali się być ignorantami i tchórzami, a tak naprawdę byli ludźmi stającymi w obliczu trudnych decyzji. Ten świat okazał się o wiele inny niż myślałam.

26. stycznia o godzinie 18:00 miało miejsce wydarzenie, które odmieniło moje patrzenie na Polskę i na to, jaką rolę w niej pełnię. Nie był to bowiem zwyczajny spektakl, gdyż na sali siedzieli byli żołnierze Armii Krajowej i byli powstańcy. Ich obecność poruszyła moje serce i obudziła moją wdzięczność. Zrozumiałam, że obok mnie siedziała żywa historia i to, co działo się na scenie nie było żadną fikcją. Kiedy była mowa o dziesięcioletnim chłopcu, który walczył i później został wzięty do niewolni, ktoś dopowiedział: ,,i teraz jest tutaj na sali”. Ludzie, którzy siedzieli na widowni byli tymi, którzy pojawili się na scenie. Przeżywali dokładnie to samo, mieli podobne wątpliwości i nadzieje. Oni naprawdę oddali wszystko dla swojej ojczyzny. Marzyli o tym, co ja dostałam za darmo. Ponieśli klęskę, w imię tego, na co ja sobie nie zasłużyłam. Są to wnioski mocne i potrzebne każdemu. Bez względu na wiek.

O moim zachwycie nad całym spektaklem niech mówią hektolitry łez, które wylałam i wylewam nadal, opisując swoje wrażenia. O moim podziwie dla aktorów, dla ich pięknego słowa niech świadczy moja obolała szczęka, która opadła mi podczas ich gry na scenie. Nie zostaje mi nic innego jak zakończyć ten tekst w podobny sposób, w jaki spektakl zakończyli aktorzy: mam na imię Marta, jestem wdzięczna za ,,Ten rzeczy niepokój”. Żyję.

Marta Puzio